Moje zdjęcie
póki co wciąż się uczę , ogarniam człowieczeństwo.

piątek, 27 stycznia 2012

rozdział 12.

Poszłyśmy w stronę blokowiska i weszłyśmy w ciasne przejście pomiędzy dwoma blokami. Trzeba było iść gęsiego. Laura szła ostatnia, Daga w środku, ja pierwsza. Nagle kogoś tam zobaczyłam więc się zatrzymałam. Stanęłam tak żeby ta dwójka mnie nie widziała. Daga zorientowała się kto tam jest.
- Chodź. - szepnęła do Laury i pociągnęła ją za sobą.
Ja stałam przez jeszcze krótką chwilę patrząc w nich jakby nie działo się to na prawdę, jakby był to film który zaraz się skończy. Łzy mimowolnie poleciały mi z oczu. Stał tam Damian całując jakąś blondynę. Nie mogli mnie zauważyć. Otarłam łzy i przeszłam koło nich rzucając obojętne 'Cześć kochanie'. Ta dziewczyna była zdezorientowana a Damian zaraz za mną pobiegł.
- Kaśka, wytłumaczę ci to.
- Spadaj! - nie mogłam już powstrzymać płaczu.
Przyspieszyłam kroku a do Damiana podeszła ta dziewczyna. Z ich rozmowy, a właściwie z jej wrzasków wynikało że on nie powiedział jej że ma dziewczynę.
Wreszcie byłam już w takiej odległości że nawet ich nie widziałam. Szłam przed siebie zalana łzami. Nie wiedziałam gdzie mam teraz iść. Pobiegłam więc w stronę domu. Na zegarku była już 18.00. Wpadłam do mieszkania. Przy stole siedziała mama z jakimś mężczyzną.
- Znasz Kamila, prawda? - powiedziała.
Zignorowałam to i weszłam do swojego pokoju. Były tam już rzeczy Laury i ona sama. Siedziała na podłodze przeglądając jakąś książkę.
- Co się stało? - spytała widząc że płaczę. - Kto to był?
- To był... mój chłopak. - wyłkałam.
Siostra podeszła do mnie bez słowa i przytuliła mnie.
- Nie przejmuj się, dupek z niego. - wyszeptała.
Przetarłam oczy czerwone od płaczu i usiadłam spokojnie na łóżku.
- Co tu robi ten Kamil? - zapytałam.
- Nie wiem. To jakiś kolega z pracy mamy. - powiedziała. - Idź do łazienki i ogarnij się trochę. - spojrzała na mnie z politowaniem.
- Jak ja się pokażę na tej imprezie? Przecież on też tam będzie.
- Musisz mu pokazać co stracił. A ta dziewczyna... Kto to?
- Sama nie wiem. - wyszłam do łazienki i oblałam twarz zimną wodą.
Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie, włosy sterczały na wszystkie strony, oczy miałam podpuchnięte a usta czerwone. Ogarnęłam się trochę i wróciłam do Laury. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Pan Kamil już wyszedł a mama siedziała teraz sama pijąc herbatę.

piątek, 20 stycznia 2012

rozdział 11.

- To gdzie teraz mieszkasz? - spytałam.
- W Przemyślu.
- Masz jakieś przybrane rodzeństwo?
- Młodszego brata. - Laura wciąż się tak przyjemnie uśmiechała. - Chodźmy się gdzieś przejść. - zaproponowała.
- Okej. Zadzwonię po Dagmarę.
Wzięłam telefon i wybrałam numer.
- Wpadniesz po mnie? Muszę ci kogoś przedstawić.
- Ja już mam Pawła.
- To nie chłopak.
- Postaram się wpaść za jakieś 5 minut.
Wyjęłam z szafy dwie bluzy, jedną rzuciłam w stronę siostry. Włożyła ją na siebie i dziwnie na mnie spojrzała.
- Chyba jest za duża. - stwierdziła.
- Nie, jest ok. Chodź już. - złapałam ją za rękę i wyszłyśmy na ulicę.
Ruszyłyśmy w stronę domu Dagi. Szłyśmy mijając ludzi z miasta. Każdy po kolei serdecznie uśmiechał się do nas, a raczej do Laury. Natknęłyśmy się na Nikodema.
- Siema. - przywitał się patrząc na moją towarzyszkę.
- To Laura... moja siostra. - przedstawiłam ją. - A to Niko, mój kumpel.
- Cześć. - wyciągnęła w jego stronę rękę uśmiechając się zalotnie.
Nikodem widocznie zdziwiony nie mógł już o nic spytać i zaczął komplementować Laurę. Teraz nie da jej spokoju, widziałam jak na nią patrzy.
- Masz ochotę wpaść do mnie w sobotę? Będzie impreza. - zapytał.
- Chętnie.
- Musimy lecieć. - pociągnęłam siostrę za sobą. Nikodem odprowadził ją wzrokiem a ona mu pomachała.
- Serio on ci się podoba? - spytałam.
- Wygląda w porządku.
Wzruszyłam ramionami, a przed nami widać było już Dagmarę.
- Hej, jestem Laura. Starsza siostra Kasi. - tym razem przedstawiła się sama.
- Co? - Daga też się zdziwiła.
- Mama oddała ją do adopcji i teraz Laura postanowiła ją odnaleźć. - wyjaśniłam.
- Dagmara. - przyjaciółka przedstawiła się niepewnie i uścisnęła jej dłoń. - Musimy przedstawić cię reszcie. - dodała.
- Spoko. Ma już zaproszenie do Nikodema, tam wszystkich pozna.
- Do kiedy tu zostajesz? - pytała Dagmara.
- Do końca wakacji.
- Ej, skąd wzięłaś takie włosy? - przyjaciółka patrzyła na nią z wyraźnym podziwem.
Laura nie mówiła już nic, widać lubiła być podziwiana a z jej wyglądem to właściwie nieuniknione.
- Jest tu jakaś kawiarnia? - spytała.
- Nie, ale możemy pójść na lody.

czwartek, 19 stycznia 2012

rozdział 10.

Jeszcze przez chwilę stałam i wpatrywałam się w moją mamę która piła sobie herbatę z dziewczyną którą spotkałam na ulicy.
- Ktoś może mi wytłumaczyć o co tu właściwie chodzi? - spytałam wreszcie.
- To twoja siostra, Laura. - powiedziała mama zupełnie spokojnie przyjemnie się uśmiechając.
- Co? - wydukałam.
- Urodziłam ją w wieku 15 lat i oddałam do adopcji. Kilka lat później urodziłaś się ty i byłam już w odpowiednim wieku żeby cię wychować. Wybacz że nie powiedziałam ci o tym że masz siostrę ale jakoś nie miałam na to siły. Nawet nie wiedziałam że w ogóle kiedyś się spotkacie. A tu taka niespodzianka. - mówiła mama spokojnym tonem, uśmiech nie znikał jej z twarzy.
- Zatrzymałam się w hotelu ale twoja... znaczy nasza mama zaproponowała mi żebym mieszkała tutaj. Zostaję do końca wakacji. - wtrąciła Laura wyraźnie się tym ciesząc.
- Myślę że powinnaś przedstawić ją swoim znajomym. - zaproponowała mama.
- Ok. - powiedziałam dalej nie mogąc uwierzyć w całą sytuację.
Właściwie wcale nie chciałam przedstawiać ją znajomym. Wiedziałam że nie wpasuje się w to towarzystwo. Można było to stwierdzić od razu, patrząc tylko na ubranie. Różniłyśmy się całkowicie. Moje szerokie baggy i jej kwiecista spódniczka. Ja nosiłam raczej luźne koszulki a ona obcisłe bluzeczki z dekoltem, idealnie pasowało to zresztą do jej figury. Ja mogłam całe życie przechodzić w przetartych trampkach a ona na nogach miała wysokie szpilki ze świecącymi ozdobami. Widać nieźle jej się powodziło w tamtej rodzinie. Zaprosiłam Laurę do swojego pokoju i postanowiłam na wstępie powiedzieć jej że jak chce przeżyć wśród tutejszego towarzystwa musi przejść totalną metamorfozę.
- Ładnie tu nawet. - powiedziała nieśmiało patrząc za okno.
- Czy ja wiem. Jakoś ponuro.
- Jakiej muzyki słuchasz? - spytałam.
- Każdej. - całkiem mnie to ucieszyło bo mogła zaakceptować też moją playlistę z rapem.
- Rapu też? - chciałam się upewnić.
- Czasami i rapu.
- Słuchaj, jeśli chcesz żebym przedstawiła cię moim znajomym nie możesz tak wyglądać. Nie chodzi mi o to że wyglądasz źle ale wiesz... nie możesz się jakoś wyróżniać.
- To znaczy?
Zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu.
- Ściągnij te szpilki.
Laura wykonała moje polecenie. Stwierdziłam że bez nich jest mniej więcej mojego wzrostu. Od razu ruszyłam w kierunku mojej szafy. Wygrzebałam jakieś spodnie za kolano typu alladynki, bluzkę odkrywającą jedno ramię z jakimś nadrukiem i bandanę. Pod biurkiem leżały moje adidasy. Wręczyłam jej ubrania i zaprowadziłam do łazienki.
Po przebraniu nie wyglądała już tak 'bogato' jak przedtem ale wciąż pięknie. Patrzyłam przez chwilę na jej twarz i stwierdziłam że ma zbyt mocny makijaż.
- Zmyj jeszcze makijaż. I zepnij włosy.
Zaskoczyło mnie to że siostra tak po prostu robiła co jej kazałam. Chyba naprawdę chciała się dopasować.
Na koniec zawiązałam jej na głowie bandanę i podałam tusz do rzęs, żeby lekko je podkreślić. Ona wyciągnęła z torebki swój. Był warty co najmniej tyle co 3 moje.
Końcowy efekt był zadowalający. Ale jak to mówi mama 'ładnemu we wszystkim ładnie'. I tak właśnie po zobaczeniu starszej siostry po raz pierwszy zaczęłam od zmieniania jej wyglądu i pożyczania ciuchów.
Postanowiłyśmy zostać teraz w domu i trochę oswoić się z sytuacją. Po wymianie kilku zdań nie okazała się taka najgorsza. Była całkiem podobna do mnie. Powiem szczerze że wygląd mnie zmylił.

rozdział 9.

Widocznie Dagmarę zaskoczyło to aż tak że dostała ataku kaszlu. Krztusiła się tak przez chwilę aż wreszcie z jej ust wydobyło się krótkie 'po co?'.
- Zadzwoń do niego i zaproś na tą imprezę.
- Ale przecież... - nie zdołała wydukać już nic więcej.
Podałam jej swój telefon i poszłyśmy w stronę starego placu zabaw.
- Słuchaj, bo może... Znaczy mój kumpel, Nikodem robi w sobotę jakby imprezę i... może poszedłbyś ze mną? - powiedzenie tego zdania prawiło Dagmarze taką trudność jak najgorsza z możliwych prac fizycznych.
- Pewnie.
- Ok, to do zobaczenia... jutro?
- Wpadnę po ciebie.
Daga zupełnie obojętnie oddała mi telefon, powiedziała tylko 'zgodził się' i nie chciała poruszać tematu. A mnie się przypomniało że miałam z nią pogadać o Damianie.
- Ej, wczoraj spałam u Damiana i... - zaczęła.
- Tylko nie mów że... - w jej głowie powstało już pewnie milion scenariuszy, niekoniecznie zgodnych z prawdą.
- Zwariowałaś? Usłyszałam jak jego starzy mówią coś tam dziwnego. Chyba o nim.
- Ale co dokładnie?
- Że czas mu już o czymś powiedzieć. I że ma prawo o tym wiedzieć. I że może się wkurzyć bo jest w trudnym wieku. Tylko tyle usłyszałam.
Tak naprawdę nie chciało mi się już o tym myśleć ale musiałam komuś o tym powiedzieć bo chyba bym całkiem zgłupiała gdybym miała dusić to w sobie.
- Mówiłaś mu o tym? - przyjaciółka zareagowała spokojnie.
- Nie. I chyba nie mam takiego zamiaru.
- Zastanów się, może lepiej żeby Damian się spodziewał jakiejś szokującej wiadomości. A nie przyjdzie jutro spokojnie do domu a jego mama nagle powie 'Jestem w ciąży' lub coś równie dziwnego.
- Może masz racje.
- Pewnie. Zawsze mam.
Siedziałyśmy już na ławce na rzekomym placu zabaw. Daga wyciągnęła ze swojej torby paczkę czipsów i skierowała ją w moją stronę.
- Nie, dzięki.
- Jak sobie chcesz. - włożyła do ust kilka czipsów. - Ah, właśnie, zapomniałam ci powiedzieć że mam zamiar zapisać się na kurs tańca. - mówiła już z pełnymi ustami.
- Po co?
- Schudnę trochę. A przy okazji, chłopcy to lubią podobno. - wybuchła śmiechem o mało co nie dławiąc się jedzeniem.
- Chyba muszę już spadać. W sumie to mama chyba nie wie że wyszłam.
- To idź. Ja jeszcze tu posiedzę.
Poszłam w stronę domu mijając miłych panów spod sklepu z butelkami piwa w ręce.
- Dzień dobry, panience. - przywitali się grzecznie pokazując w uśmiechu swoje uzębienie, a raczej jego brak.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i przyspieszyłam kroku.
Minęłam już spożywczy i mały sklepik z odzieżą używaną. Weszłam na chwilę do księgarni żeby zobaczyć książki na wystawie.
Później droga była już krótka, weszłam do domu i zupełnie mnie zatkało.
- Cześć. - powiedziały chórkiem gdy mnie zobaczyły.

środa, 18 stycznia 2012

rozdział 8.

- Cześć. - powiedział radośnie Paweł patrząc na mnie dość dziwnym wzrokiem. Poczułam że się rumienię. Przez chwilę nie mogłam wypowiedzieć nawet słowa ale wreszcie zaprosiłam chłopaka do środka. Powiedziałam żeby zaczekał na mnie w kuchni a ja pobiegłam włożyć na siebie jakieś ciuchy. Jak na złość koszulka wpadła mi gdzieś pod szafkę.
Już ubrana poszłam do kuchni. Mijając lustro poprawiłam włosy ręką.
- To... coś się stało? - zapytałam.
- Muszę cię prosić o radę.
- Zależy w jakiej sprawie.
- Bo masz naprawdę fajną przyjaciółkę i pomyślałem że wiesz... że możemy się umówić na następne spotkanie. Tylko nie do końca wiem gdzie co i jak. Nawet jej nie znam, tego miasta też zresztą nie znam.
- Nie musisz się o nic martwić. Daga już coś zaplanowała.
- Ale...
- Nic nie mów. Po prostu czekaj na telefon od niej. I nie mów że ze mną rozmawiałeś. - przerwałam mu. Rzeczywiście, Paweł był w porządku. Dokładnie takiego chłopaka potrzebowała Dagmara.
- To ja lecę. - uśmiechnął się tylko i wyszedł.
- Na razie. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego i od razu sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer przyjaciółki i powiedziałam że zaraz u niej będę. Weszłam jeszcze tylko na chwilę do swojego pokoju, wzięłam słuchawki, czapkę i wyszłam z domu. Mama nawet nie zwróciła uwagi na całe to zdarzenie. Całkiem możliwe że zasnęła.
Szłam pewnym i dosyć szybkim krokiem. W uszach miałam słuchawki w których słychać było Pih'a. Nie zwracałam nawet uwagi na mijających mnie ludzi. Nagle ktoś wszedł prosto na mnie.
- Sory, wszystko ok? - powiedziała dosyć wysoka dziewczyna. Była może kilka starsza ode mnie. Miała długie, czarne, idealnie proste włosy. Spódniczka sięgała jej połowy ud a na nogach miała wysokie szpile. Od razu mnie to zraziło. Zabić się można w takich butach.
- Spoko. - odpowiedziałam i ruszyłam w swoją stronę.
Miałam wrażenie że ona dalej mnie obserwuje. Odwróciłam się i wcale się nie myliłam. Stała w tym samym miejscu i patrzyła wprost na mnie.
- Coś nie tak? - spytałam obojętnie.
- My chyba...
- Nieważne, spieszę się. - przerwałam jej w środku zdania i nie zwróciłam na to większej uwagi. Chyba jeszcze mnie wołała ale nie miałam na to czasu. No i wcale nie ukrywałam tego że jestem wkurzona bo przecież mogłam upaść głową na asfalt.
Zbliżałam się do bloku w którym mieszkała Daga. Czekała już przed wejściem.
- Ten twój Paweł u mnie był.

rozdział 7.

Szłam wolnym krokiem myśląc o całej tej sytuacji w domu Damiana. 'Chyba ma prawo wiedzieć'. O czym? O czym Damian ma prawo wiedzieć a czego jeszcze nie wie? Najchętniej powiedziałabym o tym komuś. Nie byłam tylko pewna czy powinnam. I czy powinnam mówić o tym Damianowi? W głowie huczało mi tysiąc myśli. Postanowiłam pogadać o tym z Krystianem. On zawsze służył dobrą radą. Nagle w kieszeni poczułam wibrację.
Dzwoni Dagmara.
- Co się znów stało?
- Słuchaj, bo dzwoniłam do Nikodema i on się zgodził. Tylko teraz nie wiem jak to powiedzieć Pawłowi. To chyba chłopak powinien proponować takie coś, nie?
- Postaram się wpaść później to pogadamy.
- Ok.
W tej chwili wpadło mi do głowy żeby powiedzieć Dadze o sprawie. No tak, zapomniałam o niej. Więc w pierwszej kolejności powiem właśnie jej, a później pójdę do Krystiana. On i Damian to dobrzy kumple, może się czegoś domyśla. Zbliżałam się już do swojego domu. Przekroczyłam próg, mama leżała przed włączonym telewizorem.
- Nie jesteś w pracy? - spytałam.
- Mam dziś wolne.
Obeszło się bez zbędnej awantury o to że nie wróciłam wczoraj do domu.
- Kasia...
- Co?
- Podasz mi szklankę wody?
Wzięłam z kuchni butelkę napoju i rzuciłam w jej stronę. Poszłam do swojego pokoju starając się o niczym nie myśleć. Włączyłam muzykę i usiadłam na podłodze opierając się o łóżko. Przejrzałam wzrokiem całe biurko. Nie było tam nic wartego mojej uwagi. Na zegarku 12.45. Wzięłam jakieś ciuchy i powędrowałam do łazienki. Czas wziąć prysznic. Po 30 minutach leżenia w wannie pełnej ciepłej wody zawinęłam się w ręcznik i usłyszałam dzwonek do drzwi. Będąc pewna że to Dagmara pobiegłam otworzyć. Mamie i tak pewnie nie chciałoby się ruszyć. Otworzyłam drzwi i wcale nie zobaczyłam tam przyjaciółki.

wtorek, 17 stycznia 2012

rozdział 6.

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Wielkie cyfry pokazywały już 11.40. Damian spał dalej, ja postanowiłam zejść do kuchni po szklankę wody. Po cichu wstałam z łóżka żeby nie go nie obudzić. Stanęłam na drugim stopniu schodów i usłyszałam kawałek rozmowy rodziców Damiana.
- Trzeba mu wreszcie powiedzieć. Chyba ma prawo wiedzieć. - mówiła mama opanowanym głosem.
- Wkurzy się, jest w trudnym wieku. Może z tym zaczekamy? Co się odwlecze to nie uciecze. - głos taty był bardziej nerwowy.
Zbiegłam szybko na dół. Pewnie mnie usłyszeli bo zakończyli rozmowę.
- Dzień dobry. - powiedziałam nieśmiało idąc w stronę szafki ze szklankami i nalałam sobie wody.
Pani Ewa. Ewa Górecka. Wysoka i szczupła, pociągła twarz, niebieskie oczy. Blond włosy sięgające ledwo ramion, lekko pofalowane. Zawsze uśmiechnięta choć tym razem był to tylko dziwny wyraz twarzy przypominający coś na kształt uśmiechu. Zawsze uprzejma i zawsze podająca z uśmiechem swój pyszny sernik. Dziś nie była codzienną panią Ewą. Dziś miała lekko podpuchnięte oczy, włosy upięte w koka, miała na sobie dresy i luźny sweter. Spod tych ciuchów nie można było dostrzec jej zgrabnej figury. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, jakbym mogła jej w czymś pomóc ale bała się powiedzieć cokolwiek. Po moim przywitaniu powiedziała ciche 'Cześć Kasia' i usiadła przy stole, naprzeciwko męża.
Jej mąż - pan Krzysztof. Przeważnie zdenerwowany na cały świat z nieznanych nikomu przyczyn. Rzadko ze mną rozmawiał, Damian rzadko o nim wspominał. Do południa był w pracy a później wracał do domu i po prostu tam był. Nic nie robił, nikomu nie przeszkadzał, nie zwracał niczyjej uwagi. Ale jak się wkurzy na poważnie wpada w szał. Jest zresztą człowiekiem bardzo nerwowym. Teraz czytał gazetę. Wyglądał jakby miał się tym zajmować już do końca życia. Od jakichś dziesięciu minut czytał wciąż ten sam tekst.
- Coś się stało? - spytałam wreszcie.
- Nie, nie. Cierpię chyba na bezsenność. - odpowiedziała mi pani Ewa. - Damian jeszcze śpi? - dodała.
- Tak, chyba tak.
Zawsze zazdrościłam mu rodziców. Martwili się o niego, byli mili dla jego przyjaciół i dla siebie nawzajem. Nie to co moi. Kiedy tata jeszcze z nami mieszkał ciągle się kłócił z matką. Nigdy nie zapraszałam znajomych do siebie bo było mi wstyd. Później kiedy nas zostawił matka zaczęła mieć kłopoty z alkoholem. Ja nigdy nie miałam z nią dobrego kontaktu ale kiedy zostałyśmy ze sobą same zaczęłyśmy przekraczać wszelkie granice. Byłyśmy dla siebie jak najgorsi wrogowie a nie jak najbliższa rodzina.
- Będę się już chyba zbierać. - ruszyłam w kierunku schodów.
Kiedy weszłam do pokoju Damian spał dalej więc postanowiłam go nie budzić. Zgarnęłam tylko telefon. Nie miałam bluzy ale za oknem widać było słońce więc powinnam nie zmarznąć. Znów zbiegłam na dół żegnając się z rodzicami i ruszyłam w kierunku swojego domu. Sprawdziłam połączenia. Nie było żadnych nieodebranych.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

rozdział 5.

Siedziałam już u Damiana. Przeglądając płyty czekałam aż wróci z kuchni z jedzeniem.
- I jaki on jest? - mówiłam do telefonu.
- Fajny. - usłyszałam tylko.
- Daga!
- Nie no, jest całkiem ok, wiesz, odprowadził mnie pod sam dom, fajnie się z nim rozmawia i nawet nie pali. Niedługo go poznacie.
- A gdzie byliście? - spytałam.
- Nad rzeką.
- Kasia! Chodź tu, sam sobie nie dam rady! - usłyszałam z dołu głos Damiana.
Poszłam do kuchni nie rozłączając się. Chłopak wręczył mi talerz kanapek a sam wziął popcorn i picie.
- To kiedy będziemy mieli okazję go poznać? - spytałam.
- Nie wiem, na razie sama mało go znam. W końcu to tylko jedno spotkanie.
- Z kim rozmawiasz? - spytał mnie Damian. Nie odpowiedziałam czekając co powie Dagmara.
- Ej, a może w sobotę zaprosimy go do Niko? - zaproponowała.
- Spytaj Nikodema. - powiedziałam.
- Ok, to na razie. - pożegnała się.
- Pa.
Damian siedział już na łóżku i wybierał film na wieczór. Wahałam się czy nie zadzwonić do matki. Ostatecznie stwierdziłam że jak będzie się martwić to sama zadzwoni. Pewnie i tak śpi z pustą butelką wina obok łóżka. Usiadłam obok chłopaka całując go w policzek. Wyglądał słodko skupiając się na stercie płyt i marszcząc czoło w zakłopotaniu bo nie wiedział czy mnie spodoba się to samo co jemu.
- Co tam wybrałeś?
- Może horror? - podał mi płytę z napisem KRWAWE WZGÓRZA.
- Może być. Ale jesteś pewny że nie będziesz biegł z płaczem do rodziców po obejrzeniu? - zaśmiałam się.
Damian położył mnie na łóżku i zbliżając twarz do mojej pocałował delikatnie w usta.
- Przecież mam tu ciebie. - szepnął.
Wtedy zadzwonił telefon.
- To mój. - podniosłam się z łóżka i sięgnęłam po telefon. Na ekranie wyświetlało się MAMA.
- Mamo...
- Gdzie ty kurwa jesteś?! - nie dała mi skończyć.
- Nie wrócę na noc. - powiedziałam i szybko się rozłączyłam. Starałam się powstrzymać łzy i cieszyć cudownym wieczorem. Wróciłam na miejsce obok Damiana i włożyłam do ust garść popcornu kierując miskę w jego stronę. On wziął trochę popcornu i rzucił we mnie. Odpłaciłam się tym samym. Chwilę później popcorn był wszędzie a my leżeliśmy na podłodze śmiejąc się.
- Kto to później posprząta? - zapytałam.
- Zgaduję że ty.
- No jasne. - wstałam wracając na łóżko i rzucając poduszką w Damiana.
- Mieliśmy przecież oglądać film. - dodałam.
- No dobra, już dobra. - zgasił światło, włożył płytę do DVD i zajął miejsce obok mnie.

piątek, 13 stycznia 2012

rozdział 4.

Poszli nad rzekę. Rzadko ktoś inny tam przychodził więc byli sami. Usiedli na trawie.
- Ci z knajpki to twoi przyjaciele? - zapytał Paweł.
- Ta, Kaśka i Damian. Są w porządku.
- Mam nadzieję że kiedyś ich poznam.
- Pewnie tak.
Dagmara dobrze się czuła w jego towarzystwie. Czuła że mogłaby z nim przegadać całe dnie, czuła że będzie to coś więcej niż przyjaźń. Chciała wykonać jakiś gest dzięki któremu Paweł by się o tym przekonał, ale nie mogła. Coś ją powstrzymywało. Bała się że spieprzy tak świeżą znajomość.
Poczuli na sobie krople.
- Chyba zaczyna padać. - stwierdził chłopak.
- Spadamy.
Wstali i ruszyli przed siebie zakładając kaptury. Po chwili deszcz lał strumieniami. Para znajomych przyspieszyła prawie biegnąc.
- Odprowadzę cię. - Paweł spojrzał na Dagę.
- Nie pogniewam się. - w duchu okropnie się cieszyła że to zaproponował.
Kiedy byli już blisko jej bloku zwolnili.
- Czas się pożegnać. - powiedziała mając nadzieję że on wcale tego nie chce.
- Miałabyś ochotę jeszcze kiedyś pospacerować w deszczu?
- Może niekoniecznie w deszczu. Patrz jak wyglądam.
- Przyzwoicie. - uśmiechnął się. - Dasz swój numer? - dodał.
- Pewnie. Pisz. - podyktowała numer.
- Dzięki - uśmiechnął się.
- To na razie. - powiedziała prawie bezgłośnie.
Chłopak musnął ustami jej policzek i poszedł w swoją stronę. Dagmara stała przez chwilę w tamtym miejscu jakby to ją sparaliżowało. Wreszcie weszła do bloku i wbiegła po schodach na piętro. Przekroczyła drzwi domu krzycząc że już jest i chwyciła telefon. Wybrała mój numer a ja usłyszałam tylko:
- Kaśka, chyba się zakochałam.

piątek, 6 stycznia 2012

rozdział 3.

Cała Daga - chociażby nie wiem jak się ekscytowała nie dawała po sobie tego poznać. W sumie nie umiem określić czy to wada czy zaleta. W naszą stronę szedł już Paweł.
- Idziemy? - spytał.
- Zapłacicie za mnie, nie? - spojrzała na nas słodkimi oczami.
- Jasne, leć.
Wyszli z knajpy i ruszyli w stronę parku.
- Widzę tutaj wszyscy się znają.
- Codziennie się mijają to jak mają się nie znać? Zresztą to małe miasteczko, mało ludzi.
Zbliżali się do ławki na której usiedli.
- Może to wszystko nie wygląda za dobrze ale fajnie tu nawet. Wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą ale jest spoko.
- Jeśli jest tu więcej takich dziewczyn jak ty to z pewnością jest fajnie. - uśmiechnął się.
Daga odwzajemniła uśmiech i klepnęła go w ramię.
- Masz tu rodzinę? - zapytała.
- Brata i ciotkę. Moi rodzice się rozwiedli. Ja zostałem z mamą, a Patryk - mój brat, miał mieszkać z ojcem ale poszedł do ciotki.
- Mój ojciec za to nie żyje.
- Co się stało?
- Wiesz, po raz pierwszy zwierzam się komuś obcemu i w ogóle więc jeśli komuś to powtórzysz to pewnie cię zabiję.
- Okej, rozumiem. Można mi ufać.
- Tata... wracał od babci. Jechał sam. Zderzył się z jakimś pijanym wariatem. On zginął na miejscu a tamten trafił do szpitala. - z jej oka popłynęła łza rozmazując tusz. Na policzku została czarna smuga. Przetarła oko rękawem bluzy i wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów. Odpaliła jednego.
- Palisz? - zapytała.
- Nie.
- I dobrze.
- Czasami za nim tęsknię ale pamiętam jakim był chujem. Matka cały czas przez niego płakała a ja nauczyłam się przeklinać.
Paweł przytulił ją nic nie mówiąc. Ona zaciągała się kolejnymi buchami.
- Jak chcesz to pokażę ci pewne miejsce. Najczęściej tam przesiadujemy. - zaproponowała.
- Okej, chodźmy.

czwartek, 5 stycznia 2012

rozdział 2.

 - Ej, patrz! Tam siedzi Daga. - zauważyłam.
Podeszliśmy do jej stolika i przywitaliśmy się.
- Co zamawiacie? - spytała brunetka.
- Burgery. - odpowiedzieliśmy zgodnie.
- To ja pójdę zamówić.
Damian złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Nie powiedziałas mi jeszcze co się stało.
- Matka znów pije. - odparłam kierując wzrok w stronę Dagmary.
- Boję się że straci pracę. Wtedy przecież sobie nie poradzimy. Sam wiesz. - łzy poleciały mi z oczu.
Damian otarł je rękawem swojej bluzy którą mu oddałam po wejściu do lokalu.
- Mała, daj spokój. Jakoś to będzie, uszy do góry. Masz jeszcze ciotkę.
- Która mnie nienawidzi - dodałam.
Przyuliłam się do niego i przetarłam oczy bo w naszą stronę zmierzała już Daga. Usiadła naprzeciw nas i sprawdzając coś w telefonie powiedziała
- Słyszeliście że podobno Mikser wyjeżdża? Ma dzianego starego gdzieś za granicą. Matka ledwo wiąże koniec z końcem to co ma nie wyjeżdżać?
- Najlepiej zostawić ją samą.
- Słuchaj Kaśka, w tych czasach musisz myśleć tylko o sobie. Inaczej zginiesz.
Przemilczałam to. Kelner właśnie podchodził do naszego stolika.
- Dzięki. - powiedział Damian.
- Kto to? Nigdy go nie widziałam - spytałam.
- Podobno nowy w mieście. Przyjechał z Poznania. Spoko nawet, nie?
- Skąd ty masz takie info?
- Ma się wtyki tu i tam. - mówiła Daga oglądając paznokcie.
- No dobra, to idę go poznać. - wstała i podeszła do baru siadając na wysokim krześle.
- Coś jeszcze? - spytał przystojny brunet odsłaniając w uśmiechu śnieżnobiałe zęby.
- Może spacer po pracy? O której kończysz? - spytała zupełnie obojętnie.
- Za 10 minut. Poczekasz? - jego brązowe oczy błyszczały a uśmiech nie znikał.
- Pewnie. Tak w ogóle, Daga jestem. - wreszcie spojrzała w stronę chłopaka.
- Paweł. - wyciągnął rękę w jej stronę.
Dziewczyna uścisnęła dłoń i uśmiechnęła się.
- Czekam przy tamtym stoliku - wskazała ręką w stronę Damiana i mnie. Wstała i podeszła do nas pochłaniając swojego hot doga.
- I co?
- Nic. - wzruszyła ramionami.

rozdział 1.

Usiadłam na ławce pod blokiem wkładając słuchawki w uszy. Odpływałam przy jakimś bicie Pezeta. Wiatr wiał w moje blond włosy, które były w totalnym nieładzie. Nagle ktoś podszedł od tyłu i zakrył oczy rękami.
- Kimkolwiek jesteś, spierdalaj. - powiedziałam tylko. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać ani nikogo widzieć. Chciałam zsotać sama, moim jedynym towarzyszem mógł być tylko czyjś głos w słuchawkach. Kątem oka zauważyłam że tym kimś był Krystian który właśnie siadał obok mnie. Wyłączyłam muzykę i ściągnęłam słuchawki.
- Co jest? - zapytał.
- Zgadnij.
- Kolejna kłotnia z matką?
- Tsa. - odpowiedziałam niechętnie.
- Dasz radę, mała. Zawsze dajesz.
Milczałam. Ani trochę nie podniosło mnie to na duchu. Palce Krystiana właśnie rozpakowywały paczkę niebieskich LM'ów. Wysunął trochę jednego papierosa i skierował paczkę w moją stronę. Poczęstowałam się odpalając go ledwo palącą zapalniczką i zaciągając się kolejną dawką nikotyny.
- A... co z tobą i Damianem? - spytał.
- Nic. Co ma być?
- Mam rozumieć że się pogodziliście?
- Powiedzmy.
- Wiesz, trudno się z tobą dogadać.
Co z tego? - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- No nic, spadam. Trzym się, mała.
- Czekaj.
-Jednak jestem potrzebny? - jego podejrzliwy uśmiech zniechęcił mnie do powiedzenia czegokolwiek.
- Muszę dziś gdzieś przenocować...
- Sorry, ale nic nie poradzę. Nie mam wolnego łóżka. Chyba, że chcesz spać ze mną. - uśmiechnął się wrednie.
- Idź już.
Wsadziłam rękę do kieszeni szarych bagg'ów i wyjęłam jakieś drobne. Doliczyłam się ledwo dyszki. Na burgera powinno starczyć. Już miałam wstać z ławki gdy usłyszałam swoje imię.
- Kaśka! Kaśka, co ty tu robisz?! - wołał Damian.
Zgasiłam papierosa na brzegu ławki i wstałam czekając aż chłopak podejdzie. Przywitał mnie całusem w policzek.
- Podobno rzucasz. - wskazał wzrokiem peta.
- Daj spokój.
- Hej, co się stało? - ujął w ręce moją głowę i odgarnął włosy z twarzy.
- Słuchaj, mógłbyś mnie dzisiaj przenocować?
- Pewnie.
Teraz spokojnie mogłam szczerze się do niego uśmiechnąć. Ale ile można uciekać przed problemami? W końcu się zmęczę a one mnie złapią. A nieszczęścia chodzą stadami, niestety.
- Nie zimno ci? - spojrzał na moją bokserkę.
- Trochę. - zdjął swoją wielką bluzę i położył mi na ramionach.
- Cenię sobie takie gesty. - uśmiechnęłam się.
Damian objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę najbliższego fast food'u. W drodze towarzyszyła nam cisza. Nie przeszkadzało mi to. Nie potrzebowałam rozmowy. Potrzebowałam tylko kogoś bliskiego. Wreszcie dało się zauważyć małą knajpkę. Weszliśmy do środka rozglądając się za wolnym miejscem.